Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chusta na drutach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chusta na drutach. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 listopada 2020

Shelliana test dla Hani

Sporo się dzieje wokół nas i nastroje mamy nie bardzo dobre. Dlatego tym bardziej doceniam naszą dziewiarską społeczność. Jeśli ktoś ma pasję, to oczywiście zawsze znajdzie na nią czas, ale teraz dobrze jest mieć taką... stacjonarną. Przyjemnie jest usiąść z drutami czy szydełkiem, myśli skupić na wzorze jeśli trzeba, albo posłuchać przy robótce audiobooka - osobiście jak nie raz pisałam, uwielbiam!

Tak się przyjemnie złożyło, że robiłam dla Hani Maciejewskiej test chusty, która była o tyle wymagająca, że właściwie cały czas robi się oczka przekręcone, a to wymaga odrobinę skupienia. Dla efektu końcowego warto! 

Prawdę mówiąc chustę skończyłam dość dawno i nie mogłam się doczekać jej publikacji. Została pokazana światu chyba ze trzy dni temu i okazało się, że nie mam porządnych zdjęć. Takich, na których widać by było jej urok.  Chciałam zrobić sesję leśną, ale okazało się, że nie włożyłam karty do aparatu - nie był to pierwszy raz ;) Zdjęcia komórkowe mi się nie podobały. Dzisiaj się zmobilizowałam i zrobiłam zdjęcia tradycyjnie sama. Światła oczywiście niewiele, ale mam nadzieję, że nie jest źle! Kolory wprawdzie wariują, ale generalnie chusta jest popielato-beżowa - jak krzemień :)


Dane techniczne:

Wzór Shelliana Hani Maciejewskiej, dostępny także po polsku TUTAJ lub TUTAJ

Włóczka to farbowany przeze mnie Merino 300 w kolorze Krzemień  TUTAJ, ale jak wiecie lub nie farbuję raczej małe ilości, więc nie wiem, czy kiedy czytacie jest dostępna :) Zużyłam niecałe 3 motki.



Może przełamię moją ostatnią niemoc blogową, bo posty powstają bardzo rzadko. Właściwie nie wiem dlaczego. Oczywiście zawsze zwala się na brak czasu, ale to właściwie nie to jest problemem. Tak jak napisałam we wstępie, jak się chce, to się czas znajdzie. Wiele blogów zakończyło już działalność, większość wstawia zdjęcia na instagramie. Ja także, bo to szybkie. Ale czasami po prostu lubię napisać tu kilka słów.

Bardzo, naprawdę bardzo jestem wdzięczna, że odwiedzacie także mój sklep. Może także fakt, że zaczęłam go prowadzić wpływa na moją mniejszą tutaj aktywność. I znowu, nie z braku czasu, ale dlatego, że nie chcę by mój blog był postrzegany jako element promocji sklepu. W pewnym sensie jest to nie do uniknięcia, bo oczywiście pokazuję i będę pokazywać tu moje włóczki. Moje czyli farbowane przeze mnie i moje, czyli z mojego sklepu :) Włóczki często zanim trafią do sklepu testuję i mam kilka rzeczy, którym potrzebne zdjęcia. Pewnie nie wiecie, że są takie, które testów nie przeszły! I to mimo teoretycznej jakości. Mój sklep jest na tyle mały, że jeszcze to ogarniam :)

Bardzo żałuję, że przez pandemię nie mogłam (i nie chciałam) organizować spotkań dla szerszego grona. Trzeba być dobrej myśli, niedługo ten okropny rok się skończy i może w kolejnym będzie więcej możliwości.



środa, 28 lutego 2018

Zimno!!!

Zimno się zrobiło! W końcu zima jest, to co się dziwić. Jakoś się jednak przyzwyczailiśmy, że nie ma mrozów i jak temperatura trochę spadnie, to od razu katastrofa. Ale to dobry moment, żeby wyciągnąć z szafy ciepłe ciuszki - swetry, czapki, szale itd. Doszłam do wniosku, że najbardziej marzną mi nogi więc muszę dla siebie ciepłe skarpety zrobić, bo na razie to robiłam głównie dla innych.

Mam za to sporo szali i chust, bo te chyba najbardziej lubię robić. No i na szybko zrobiłam kolejną chustę, cieplutką i w sam raz, żeby plecy otulić, kiedy jestem w pracy.


  


Chustę zrobiłam w ekspresowym iście tempie, oczywiście wykorzystując do niej włóczki z zapasów, ale... muszę się przyznać, że po to, by zutylizować zapasy musiałam też dokupić główną włóczkę... Taka oszczędność, psia kość.


Dane techniczne:
Wzór - bez wzoru, bo to najprostsza chusta robiona francuzem, a jej jedyną ozdobą jest ozdobne zamknięcie oczek, jakie sobie wymyśliłam. Pewnie ktoś wymyślił to wcześniej, bo w dziewiarstwie moim zdaniem niewiele nowego pod słońcem :)
Włóczka - zużyłam 3 motki Sock Dream z e-dziewiarki, czyli pełne dwa motki szarości i odrobinę limonki z trzeciego motka. To co mi zostało pewnie przerobię na skarpetki. Połączyłam tę włóczkę z moherem zalegającym na mojej półce od kilku lat, o nazwie bodajże Reina z firmy Lanas Stop. Niezbyt fajny ten moher, strasznie zostawia nitki i ma lekko sztuczny połysk. Dlatego uznałam, że najlepiej go z czymś połączyć. Do limonkowej skarpetówki dołączyłam natomiast cudny moher od Pana Zitrona czyli Mohair Extra Klasse. Niestety tego koloru już nie ma. 
Druty HH 3,5.

Zrobiłam też w ostatnim czasie sweter. Cały! Wyprałam i stwierdziłam, że mi się nie pododa. No to go sprułam i robię teraz z prutej, pokarbowanej włóczki, co nie jest przyjemne. Mam jednak silne postanowienie zużycia przynajmniej części zapasów. Choć jak widać na powyższym obrazku, czasami żeby zużyć jedną włóczkę, trzeba dokupić dwie inne... Taki los!

piątek, 30 czerwca 2017

Wielorybek w kolorze ostróżki

Piękne okoliczności przyrody za zachodnią granicą stały się idealnym tłem do zrobienia zdjęć niedawno zrobionej chusty. W ogrodzie różanym, o którym pisałam we wcześniejszym pościem, poza różami znalazłam też kwiat, którego barwa idealnie pasuje do koloru włóczki :)


Mam ostatnio jakąś obsesję związaną z kolorem niebieskim. A zaczęło się od... kupna niebieskiej torebki w Wenecji. Ona też w kolorze ostróżki :) Najpierw zastanawiałam się nad jej zakupem przez dwa dni, nie wiem nawet dlaczego, bo nie była specjalnie drogocenna. W końcu kupiłam ją przed samym wyjazdem, będąc już z walizką w ręku. Noszę ją praktycznie non stop. Do tej torebki był mi potrzebny jakiś pasujący dodatek, a że w sklepie był jeden samotny motek, to go przygarnęłam. Dołożyłam jeszcze resztki, które zostały po innych udziergach, a w ogrodzie znalazłam kompozycję kwiatów pasującą idealnie.



Włóczka to Sock Malabrigo w kolorze Whales Road (czyli Droga wielorybów! Ja ten kolor nazywam po prostu "wielorybkiem") połączona z Impressionist Sky, której trochę zostało mi z tego swetra KLIK i odrobiną Aniversario, którego została odrobina z tej chusty KLIK. Chusta prościutka, z niewielkim ażurem mojego pomysłu, którego nie zapisałam i już nie pamiętam, jak go robiłam. A do tego moje ulubione frędzle :) 

Z innymi kolorami kwiatów też się dobrze komponował i nie mogłam się zdecydować, które pokazać, więc pokazuję więcej. Pięknych kwiatów nigdy za dużo!


Szal przydał się także do przykrycia amorka, który tak zmarzł przy brzegu fontanny, że był zimny, jak kamień!


Przyciągał ludzi w podobnym kolorze, a inni starali się dopasować chyba.


Lansowałam się w nim przy oryginalnych autach, a co! 


I tak się w nim fantastycznie czułam, że nawet lwy nie były mi straszne!

Fotografowały mnie Magda i Dorota, moje towarzyszki podróży, dziękuję!

poniedziałek, 22 maja 2017

Aniversario u św. Michała

Kto myślał, że o Francji już nie będzie, jest w błędzie. Nie po to jechałam taki kawał drogi i nie po to oglądałam te wszystkie cudności, żeby wspomnieniami się nie podzielić :) Pewnie jeszcze ze dwa posty trzeba będzie napisać :)


Pisałam już w poprzednim poście, że moim marzeniem było Mont Saint Michel, czyli niezwykła wyspa położona 2 km od brzegu, z przepięknym średniowiecznym opactwem i położonym u jego stóp miasteczkiem. Czytałam wcześniej o przypływach i odpływach, które oddzielają tę wyspę od lądu, no i w końcu ujrzałam to cudo na własne oczy! Z daleka jakby wystawało z kompletnie płaskiej ziemi!


Do samej wyspy samochodem turysta dojechać nie może, ale wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. W końcu to po Paryżu podobno najczęściej odwiedzane miejsce we Francji. Samochód zostawia się na ogromnym parkingu (płatnym, ale po 19 już jest za darmo) i stamtąd dojeżdża specjalnymi autobusami (za darmo), które kursują bardzo często lub idzie się na piechotkę. Po wyjściu wszyscy natychmiast chwytają za aparaty fotograficzne i robią sobie zdjęcia :) Może być selfi!


Po pierwszym zachwycie i obfotografowaniu, możemy w końcu się rozglądnąć i podejść bliżej, by w końcu wejść do tego małego miasteczka u stóp opactwa, o wąziutkich uliczkach, pełnych oczywiście ludzi, których na szczęście o tej porze roku było chyba troszkę mniej, niż się obawiałam. Mniej, nie znaczy mało. Rocznie podobno przewija się tam około 3 mln osób!

 
Następnie nie ulegając pokusie zaglądania do licznych sklepików z pamiątkami, wspinamy się coraz wyżej po schodach, by wejść na pierwsze tarasy widokowe. A widoki już są piękne, a to dopiero zapowiedź tego, co czeka nas wyżej :)



Kupujemy bilet (9,50 Euro), pobieramy króciutki informator - może być po polsku! i idziemy dalej w górę, w tłumie turystów.


Po przejściu na jeszcze wyższy poziom łapiemy oddech i widzimy, że zbliża się kolejna wycieczka i nie będziemy samotnie kontemplować widoków z góry. Tym razem grupa japońskich turystów, głównie starszych. Myślę sobie, że to dla nich wcale nie takie proste wejść po tych schodach na górę. Swoją drogą, to widziałam też ludzi z małymi dziećmi w wózkach, to kompletnie bez sensu, odradzam. Albo nosidełko, albo nosić po prostu, albo poczekać ze zwiedzaniem, aż dziecko będzie na tyle duże, że wejdzie samo.



Na górze, walcząc z wiatrem, który wcale nie chce współpracować, wykonujemy małą sesję fotograficzną,  między innymi robiąc zdjęcia chusty, która specjalnie po to pojechała ze mną do Francji, by zostać zaprezentowana ogółowi :) Bardzo się zresztą przydała!




Chustę zrobiłam z dwóch motków Sock Malabrigo w kolorze Aniversario, wykończyłam Cascade Heritage Silk. Robiona całkiem prosto, bez żadnych wzorów, a jedyną jej ozdobą są frędzle. Jak je zrobić pokazywałam na filmiku e-dziewiarki, który można zobaczyć tutaj KLIK. Kolor Aniversario jest, że tak powiem nieprzewidywalny! Rok temu robiłam z tej włóczki sweterek KLIK. Jak widać tamto farbowanie było zupełnie inne, miało w sobie ciemne fiolety i pojawiały się w niej odcienie żółte, a tutaj to zdecydowanie fuksja i fiolety. Co więcej, oba wykorzystane motki były z jednej partii farbowania, ale również różniły się między sobą. Zmieniałam motki co dwa rzędy i powstały paseczki :) Trzeba sobie radzić.

Jeszcze kilka widoków z góry, bo oczu oderwać nie mogłam od tej pozbawionej w tym monecie morza przestrzeni.



Te malutkie kropeczki, które widać na powyższym zdjęciu, to ludzie chodzący po dnie morza. Sporo było takich grupek, brodzących w jakby nie było błocie. Zastanawiałam się, o co z tym spacerowaniem chodzi, czy to jakiś rytuał czy po prostu przyjemność. Może następnym razem i ja spróbuję, żeby się przekonać.




Postanawiamy wrócić jeszcze wieczorem, żeby zobaczyć przypływ oraz wyspę w podświetleniu. Niestety mimo ustalenia wg pokazanej nam w jednej z kawiarni rozpiski godzin pływów, kiedy przyjeżdżamy z powrotem woda już jest i tym razem nikt tu już wokół wyspy nie spaceruje. Mimo wszystko podoba nam się bardzo. Ten przypływ nie jest ogromny, ale jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądał jeden z największych, to polecam filmik z 2015 roku. Pokazany tu przypływ był największy od 18 wówczas lat! KLIK I jeszcze tu cudny filmik KLIK Fantastyczne zjawisko, ale trzeba uważać, bywa niebezpieczne bardzo. Na czym polega zjawisko pływów, ja nie wyjaśnię, bo jako córka geografa i kartografa, nie mam wiedzy ofkors. Ale w internecie znajdzie się mnóstwo informacji dla dociekliwych.


Ludzi w miasteczku jeszcze troszkę się kręci, ale kawiarnie i restauracje zamykają o 20, więc choć nas to dziwi, nie ma mowy o zjedzeniu czegokolwiek. To całkiem zresztą osobny temat, może coś jeszcze o gastronomii napiszę :) Dzień dobiega końca, nawet mewy idą chyba powoli spać :)





Próbuję jeszcze zrobić zdjęcia, ale niestety nie mam statywu, więc szanse na zrobienie czegoś sensownego mizerne. Nie odmówię sobie jednak pokazania tego, jak pięknie wygląda całość w sztucznym podświetleniu. Da to przynajmniej wyobrażenie, bo nijak nie oddaje tego nastroju, niestety. 


Wracamy do naszego lokum i zjadamy kolację, ser camembert z bagietką, popijamy calvadosem! Zarówno camembert, jak i calvados są jak najbardziej tradycyjnie normandzkie. Dobrze, że cokolwiek do jedzenia kupiłyśmy :) Można powiedzieć - "ładne mi cokolwiek"! 


Cudowny to był dzień, niezapomniany!

poniedziałek, 16 lutego 2015

Żyj kolorowo

  

Może pamiętacie jeszcze te moteczki (klik)?
Chyba tak, bo co jakiś czas przychodzą do mnie Panie Klientki i o tę włóczkę pytają. Jakoś tak jest, że ona zawsze zostaje sprzedana na tzw. pniu. Sama kupiłam 4 motki, przy kolejnych partiach farbowania o mało nie kupiłam kolejnych, ale się opanowałam. Przyznaję się bez bicia - ja tę włóczkę uwielbiam. Jest sprężysta, świetnie się z niej robi, jest cieplutka, miła w dotyku, a te kolory? Pozostawiam bez komentarza. 


Chustę zrobiłam właściwie natychmiast po zakupie, czyli jeszcze w październiku chyba, albo na początku listopada. Wzór to taka prawie Mara, ale nie do końca, bo ścieg francuski, którym robiona jest główna część jest jednak potwornie włóczkochłonny i w pewnym momencie troszkę oszukiwałam, żeby efekt był podobny, ale włóczki szło mniej. Podobnie postąpiłam przy falbanie. Nie powiększałam jej tak mocno jak we wzorze. Chciałam mieć chustę dużą i taka właśnie jest. Poszło jakieś 3,5 motka. Zostało jeszcze może na małą czapeczkę, albo mitenki. 
Choć noszę ją często to jakoś nie było okazji do zrobienia zdjęć, co u mnie jest już normą. Okazja się w końcu trafiła, bo mimo mojego bólu kręgosłupa wybraliśmy się na ładowanie akumulatorów w plenerach leśnych. Pogoda dopisała jak marzenie.


Po spacerze siedziałam przed domkiem na leżaczku i robiłam na drutach w promieniach naprawdę wiosennego słońca! Było mi bosko, humor od razu lepszy.


Dla wytrwałych jeszcze kilka fotek ze spaceru. Choć jeszcze gdzieniegdzie widać resztki śniegu, a w lesie bajorka są wciąż zamarznięte, to czuć już zbliżającą się wiosnę i to dodaje mi jakoś sił, bo w tym roku wyjątkowo mnie ta zima, co wcale nie jest zimą zmęczyła.







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

alize flower alpaca alpaka Alta moda Alpaca Lana Grossa komin otulacz Aniversario Artesano audiobook Ayatori bamboo fine bambus Batik bawełna bawełna anilux bawełna turkusowy beret biżuteria Boo Knits bouclé Bransoletka Caprice bransoletki z koralików bransoletki z koralików Toho Bretania Brushed Lace Candombe cascade yarns Cereza champagne chevron chiagoo Chorwacja chusta na drutach chusta na szydełku Cleopatra Wrap color affection czapka czapka na drutach Czesław Miłosz delicious delight dodatki na drutach dodatki na szydełku donegal Dream team dreiklang drops Drutozlot druty e-dziewiarka Ella Elton entrelac extra klasse fair island Feng Shui filigran Zitron Filisilk frędzle ginkgo granny square greina Hania Maciejewska himalaya kasmir Impressionist Sky islandzkie swetry lopi Jaipur Hat jedwab bourette jedwab traumseide jedwabny sweter Justyna Lorkowska kardigan Karkonosze kaszmir kelebek bawełna motylek kid seta Gepard Kid Silk kiddy's mohair ISPE kitchener Knit Pro Knitting for Olive kocyk dla dziecka kolczyki kolczyki rivoli Swarovski kolory Koniec świata kot książki lace Lace Lux Lana Grossa Lanesplitter skirt Lang Yarns len letni sweter na drutach loden macooncolor Malabrigo Manos Marte Matisse Blue mechita merino Merino 400 Lace Color merino sweter szary męski sweter mille colori baby mille colori big missoni mohair Mohair by Canard mural Muzyka narzęzia nauka Normandia Noro Ochre organico Out of Darkness Pan tu nie stał panda Pat Metheny patina Persia Pięćdziesiąt twarzy Greya Piosenka o końcu świata piórkowy sweter Playa podróże Pokoje pod Modrzewiem powidła Praga próbka przelicznik jednostek przepisy przędzenie rękawy Rios Riva rivoli rzędy skrócone seidenstrasse shadow wraps skarpetki na drutach sklep Makunki Sock sock Malabrigo soft bamboo Solare Mondial spotkania dziewiarek spódnica na drutach storczyki Storm street chic surf Swarovski sweet dreams sweter na drutach sweter na drutach z mohairu Szal Citron szal estoński szal na drutach Szklarska Poręba Szklarska Poręba Karkonosze sznurek bawełniany sznury szydełkowo-koralikowe szydełko szydełko tunezyjskie Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych techniki Toho triologie Turner tutorial tweed Twins Campolmi Vaa wakacje wełna Wenecja Whales Road Wilno włóczka na szal włóczka ręcznie farbowana wnętrza Wrocław wykończenia zagroda zamówienie Zapach Trzcin ZickZack zitron

Translate